Artykuły

Sen lustratora

XVIII-wieczna "Opera żebracza" Johna Gaya była przebraną w łach­many satyrą na korup­cję rządu Anglii. Opar­ta na sztuce Gaya Brechtowska "Opera za trzy grosze" z roku 1928 to satyra na krwiożerczy kapita­lizm. Przyszły prezydent Czech,dramaturg Vaclav Havel, stworzył w 1974 własną wersję "Opery". Ujrzał w niej koszmarny sen opozycjonisty, który wszędzie węszy agentów bezpieki. Dziś u nas ta czeska opera przypomina cudowny sen lustratora, -_ który rad by widzieć dokoła siebie zatrzęsienie tw, czyli tajnych współpracowników. Pan Peachum (Sławomir Orzechow­ski) stoi na czele organizacji przestęp­czej założonej po to, by penetrować dla policji środowisko podziemia. Panna Polly Peachum (Małgorzata Kożuchowska) jest nakłaniana przez ojca, by użyła swych wdzięków dla rozpracowania bandy Kapitana Macheatha (Marcin Dorociński). Osta­tecznie zostaje on wydany przez byłą kochankę, prostytutkę Jenny (Paulina Kinaszewska), rzekomo z nadmiaru miłości, po prawdzie - w uzgodnie­niu z policją. I na odwrót: szef więzie­nia Lockit (Marcin Troński), tropiciel przestępców, sam okazuje się potęż­nym przestępcą, wykorzystującym do swego procederu legalne stanowisko. Jedyny sprawiedliwy w tej Sodomie i Gomorze to kieszonkowiec Filch, trzymający się dawnych zasad zło­dziejskiego fachu i lojalności zawodo­wej. Gra go Maciej Szary. Blady, znużony, w wytartym płaszczu, wysłużony fachowiec ulicz­ny, jest wzruszający w swej znikomości i nie­dzisiejszej moralności. Przyjemnie też popa­trzeć na Peachuma. Sła­womir Orzechowski, jest plastyczny i wyrazi­sty w roli oddanego du­szą pracownika resortu. A pani Peachum, czyli Jadwiga Cieślak-Jankowska, w starym szla­froku i z głową obwią­zaną chustką jest po prostu do zjedzenia. Ładnie też prezentuje się Małgorzata Kożuchowska. W śpiewie wyróżnia się Jim (Paweł Tucholski). Piękną solówkę ma pa­ni Lockit (Danuta Stenka), przydającą charakteru niezbyt in­teresującej muzyce Jana Kantego Pawluśkiewicza. Chwilami odbijają się w niej echa harmonii Kurta Weilla z "Opery za trzy", a wtedy robi się żal, że teatr nie wykorzystał jej wła­śnie do swego spektaklu. Jeszcze bar­dziej żal ostrych songów Brechta, kie­dy słucha się mdłych piosenek Michała Zabłockiego. A w ogóle żal Brechta i jego "Opery". I nie zawsze strój czyni człowieka. Znakomicie i rozmaicie ubrane przez Irenę Biegańską prostytutki zachowują się w tej roli jak kom­pletne amatorki. Dobrze to świad­czy o moralności reżysera Piotra Cieślaka i jego zespołu, ale gorzej ćf umiejętnościach zawodowych. Mimo wszystko można się spodzie­wać, że ta "Opera żebracza" bę­dzie miała publiczność, w końcu nie tak wiele u nas musicali z nie­złymi aktorami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji